Interesuje mnie

Zamieszkać we własnym domu

We Wrocławiu obszary willowe położone blisko centrum są już prawie całkowicie wykorzystane. Popularność zyskują więc peryferia i okoliczne miejscowości.

Przez wiele lat planiści nie zwracali większej uwagi na jednolity charakter zabudowy, stąd w wielu dzielnicach Wrocławia można znaleźć 10-piętrowe bloki z wielkiej płyty postawione tuż obok klasycznej zabudowy willowej. Na początku lat 90. także prywatni inwestorzy starali się wybudować jak najwięcej na jak najmniejszej powierzchni, ponieważ cena gruntu w mieście była (i nadal jest) bardzo wysoka. Wszystko to, w połączeniu z brakiem nowych planów zagospodarowania przestrzennego, doprowadziło do degradacji niektórych kameralnych dzielnic, w których zaczęła powstawać średnia lub wysoka zabudowa. Te błędy są już niestety nie do naprawienia, więc raczej nie ma szans na to, by pojawiły się w naszym mieście kolejne prestiżowe dzielnice, takie jak Borek, Sępolno, czy Biskupin.

 

Dobry grunt zawsze w cenie

Grunty w dzielnicach, które oparły się naporowi wielkiej płyty, osiągają nieraz zawrotne ceny. Działka na Ołtaszynie może kosztować nawet 180 zł za m kw. Zdaniem Doroty Kargol z biura nieruchomości „Kando” ludzie bardzo często kupują domy w najpopularniejszych okolicach wyłącznie dla lokalizacji. – Dom do kapitalnego remontu w bardzo dobrej lokalizacji potrafi kosztować nawet 500–600 tys. zł i tak naprawdę jest to cena za sam grunt, bo koszty renowacji czy przeróbki są często porównywalne albo wyższe niż koszty budowy nowego domu. Takie dzielnice, jak: Krzyki, Biskupin, Sępolno, Zalesie są już właściwie „zamknięte” – nie ma już gdzie w nich budować i dlatego na rynku wtórnym pojawiają się tylko pojedyncze oferty nieruchomości. Niekiedy właściciele domków sprzedają tyły swoich działek i tam powstają nowe budynki, ale to sprawia, że zabudowa się zacieśnia i nie jest już taka atrakcyjna. – Na Krzykach czy Biskupinie sprzedaje się absolutnie wszystko: czy to gierkowska kostka, czy rozsypująca się poniemiecka willa – dodaje Barbara Popowicz z biura Real Home. Oczywiście klienci w przypadku nieruchomości nadających się do remontu albo do znacznej przebudowy kalkulują koszty i biorą to pod uwagę przy negocjacji ceny. Jednak w zasadzie gdy cena jest rozsądna, na wszystko znajdują się nabywcy.

 

Ucieczka z centrum

Ze względu na wysokie ceny działek w mieście, a także fakt, że w centrum właściwie nie ma już działek większych niż 1000–1500 m kw., coraz więcej osób decyduje się na kupno gruntu w podwrocławskich miejscowościach. Najczęściej warunkiem jest, aby odległość od miasta wynosiła nie więcej niż 15 km – twierdzi Barbara Popowicz z Real Home. Poza granicami miasta swoje inwestycje lokują także deweloperzy. Urok otoczenia, sąsiedztwo lasu i otwarte przestrzenie skłoniły nas do zakupu gruntu i budowy osiedla domów jednorodzinnych w Krzeptowie – mówi Agnieszka Borkowska-Balczun z firmy AS-BAU.

 

Jeszcze kilka lat temu najbardziej popularnym kierunkiem było południe – Bielany Wrocławskie i Kobierzyce, gdzie jest stosunkowo najlepsza infrastruktura drogowa i najłatwiejsza komunikacja z miastem. Modne były też okolice Kamieńca Wrocławskiego, Łanów i Chrząstawy. W miarę dobry dojazd do centrum miasta oraz bliskość terenów rekreacyjnych (np. zaniedbany i niezagospodarowany, ale bardzo popularny zalew – tzw. „Bajkał”) spowodowały, że sprowadziło się tam bardzo wielu mieszkańców Wrocławia. Od jakiegoś czasu coraz większą popularność zdobywa północ w stronę Obornik Śląskich.

 

Taka „emigracja” wrocławian sprawiła, że pobliskie miejscowości starają się być coraz bardziej atrakcyjne – mówi Małgorzata Molendowska z firmy Religa. Na przykład Kiełczów uzbroił się w kanalizację i zabiega o pozostałe media. Zagospodarowane zostały także tereny rekreacyjne: zarybiono stawy, utworzono korty tenisowe, stadninę koni. Działania te wpływają powoli na ceny gruntów. Już teraz za m kw. trzeba tu zapłacić około 50 zł. Pomimo rosnących cen – jak twierdzi Waldemar Kulijewicz ze spółdzielni „Kamieniec”, która realizuje obecnie osiedle domków jednorodzinnych w Kamieńcu Wrocławskim – są klienci, którzy wykupują dwie działki po to, żeby postawić na nich tylko jeden dom. Podraża to znacznie koszty inwestycji, ale daje za to znacznie więcej przestrzeni, której w tych miejscowościach na razie nie brakuje.

 

Niektórzy pośrednicy zauważają też ruch odwrotny. Są wrocławianie, którzy niegdyś spełnili swoje marzenie o domu na wsi, a teraz wracają do miasta. Często męczy ich znaczna odległość od infrastruktury miejskiej i problemy komunikacyjne. Kiedy oboje rodzice pracują we Wrocławiu i dzieci chodzą tam też do szkoły, to mieszkanie poza miastem staje się uciążliwe. Potrzebne są co najmniej dwa samochody w rodzinie, a i tak często wieczorem trudno się wyrwać do kina, teatru czy po prostu na spacer po Rynku. Bywa też tak, że dzieci dorastają i nie chcą już mieszkać z rodzicami, a tym z kolei nie jest potrzebny duży dom, kosztowny w utrzymaniu. Wtedy często rodzi się decyzja o powrocie do centrum.

Podobne artykuły