Interesuje mnie

Jak płacić żeby nie stracić? - strona 3

 

Który ze sposobów płacenia za zakup mieszkania wydaje się Pani najbezpieczniejszy?

Uważam, że najbezpieczniejsza jest płatność za pomocą pieniędzy pochodzących z kredytu, bo klient kupuje już z podpisaną umową kredytową, kiedy ten kredyt został  przyznany. W takiej sytuacji już w umowie kredytowej może być powołane  konto sprzedającego.

Umowa kredytowa jest również powoływana w akcie notarialnym łącznie z jej numerem i nie ma takiej możliwości, żeby te pieniądze nie zostały przelane. Sam kredytobiorca nie dostaje tych pieniędzy do ręki, tylko są one bezpośrednio przelewane na konto sprzedającego z pominięciem kupującego.

 

A czy sami sprzedający mają zaufanie do takiej formy płatności?

Są klienci którzy obawiają się kredytów, bo podpiszą akt notarialny a nie widzą od razu pieniędzy. Jednak w tej chwili większość mieszkań jest kupowanych za pomocą kredytów i są to coraz większe kredy, na około 80 a nawet 100% wartości mieszkania. W ciągu ostatnich kilku lat wiele zmieniło się w tym temacie. Kiedyś banki wymagały przynajmniej 20% wkładu własnego, teraz udzielają  kredytów stuprocentowych.

 

Czy zdarza się, że sprzedający sami „udzielają kredytu”, czyli godzą się na odroczenie terminu płatności? W jakich sytuacjach tak się dzieje?

Czasami zdarzają się takie przypadki. Na przykład kiedy ktoś buduje dom i potrzebuje pieniędzy na jego wykończenie, a do tej pory musi jeszcze gdzieś mieszkać, to najpierw sprzedaje swoje mieszkanie, dostaje za nie część pieniędzy a resztę przy jego wydaniu. Z drugiej strony niektórzy zgadzają się na odroczenie wydania mieszkania, bo będą go potrzebowali dopiero po pół roku albo jeszcze później. Na przykład, niektórzy rodzice już na wiosnę kupują mieszkania dla dzieci, które rozpoczną studia jesienią. W takich sytuacjach sprzedający obniża trochę cenę mieszkania, ale za to będzie mógł w nim zostać jeszcze przez dłuższy czas.

 

Kiedyś mieliśmy taka sytuację, że termin wydania domu i zapłaty ostatniej części był wyznaczony po ponad roku.  Z jednej strony byli to zamożni klienci, którzy nie chcieli brać kredytu bankowego, a z drugiej strony starsza pani, która nie była w stanie utrzymać ogromnego domu przez zimę i chciała kupić coś mniejszego. Kupujący jej dom najpierw zapłacili połowę, za którą ta pani kupiła sobie mieszkanko, po pół roku wpłacili kolejna część pieniędzy pochodzącą ze sprzedaży ich mieszkania, a po roku resztę, którą udało im się przez ten czas zarobić. Starsza pani była zadowolona, bo odpadły jej koszty utrzymania tego domu, a druga strona też była zadowolona, bo obyło się bez kredytu. Każde mieszkanie ma swojego klienta i jeżeli znajdą się dwie strony transakcji, którym określone warunki odpowiadają, to zawsze jakoś się dogadają. 

 

 

 

 

Podobne artykuły