Plany zagospodarowania przestrzennego we Wrocławiu - strona 3
Co jeszcze można by było uprościć?
Należałoby przygotować bardzo szybką procedurę zmiany istniejącego planu. Opracowywaliśmy kiedyś plan dla terenów, na których miały powstawać domy do dwóch kondygnacji. Przeszliśmy całą procedurę uchwalania, konsultowaliśmy, opiniowaliśmy, plan został uchwalony, wojewoda go opublikował, ludzie, którzy czekali na ten plan, przyszli po zezwolenia na budowę i zaczęło się piekło, ponieważ w jednym zdaniu zabrakło słówka „do”, przez co wszystkie domy, zamiast do dwóch kondygnacji, miały mieć obowiązkowo dwie kondygnacje. Pomimo tego, że w trybie pilnym zmienialiśmy cały plan, to przez tę jedną pomyłkę musieliśmy przejść przez całą procedurę od nowa, co zajęło prawie osiem miesięcy. Dla porównania w Stanach zmianę planu można zrobić w dwa miesiące, u nas w takich sytuacjach trzeba wszystko zaczynać praktycznie od nowa. A uchwalanie planu w normalnym trybie trwa nawet do 12 miesięcy.
Dlaczego tak długo?
Przed przystąpieniem do sporządzenia planu musimy wykonać analizę ekonomiczno-prawną, która jest zupełnie niepotrzebna, ponieważ prawda jest taka, że nie da się jej dobrze zrobić, bo nie mamy odpowiednich narzędzi do wycenienia wzrostu wartości gruntu, kosztów uzbrojenia – to są gigantyczne operacje. Sam ustawodawca jest w tej kwestii niekonsekwentny, ponieważ z jednej strony wymaga analizy, a z drugiej pozwala budować w trybie dobrego sąsiedztwa, kiedy to żadnej analizy się przecież nie robi. Następnie musimy dać ogłoszenie o przystąpieniu i wyznaczyć aż miesiąc na zbieranie wniosków. A przecież można by skrócić ten termin do dwóch tygodni. Potem mamy procedurę właściwego przygotowania planu, która zwykle trwa 2–3 miesiące. Następnie opiniowanie, uzgadnianie, za każdym razem praktycznie miesiąc, co daje dwa dodatkowe miesiące, wyłożenie do publicznego wglądu to kolejny miesiąc plus dwa tygodnie na korespondencję, a jeszcze jak się trafi odrolnienie, to koniec. Całość trwa minimalnie 8 miesięcy. A przecież, gdyby przepisy Miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego na to pozwalały, moglibyśmy opiniować i uzgadniać w tym samym miesiącu. A czy nie można skrócić procedury składania wniosków do dwóch tygodni? A czy wyłożenie naprawdę musi trwać miesiąc? Uważam, że lepiej byłoby zastąpić je obowiązkiem wysłania listu poleconego na adres w księdze wieczystej. Przecież leży to w interesie obywatela. W USA wygląda to w ten sposób, że przeznacza się 1 dzień, cały dzień, od 8 rano do 8 wieczorem, na spotkanie obok terenu, dla którego przygotowuje się plan. Wtedy spotykają się wszystkie zainteresowane osoby, a urzędnicy prezentują plan, odpowiadają na pytania, następuje publiczna dyskusja i przyjmowane są uwagi. Zainteresowanych powiadamia się listem poleconym i nikt się nie przejmuje, że ktoś sobie wyjechał. Zainteresowanie jest ogromne. Moim zdaniem to jest właśnie przykład poważnego potraktowania obywatela i władzy przez tego obywatela. U nas mało kto ma ochotę zapoznać się z planem. Wykładamy plany do publicznego wglądu, organizujemy dyskusje publiczne, na które w większości nikt nie przychodzi. Zainteresowanie jest większe tylko wtedy, kiedy ludzie są albo bardzo zainteresowani sprzedażą nieruchomości, albo coś ich bulwersuje – wtedy pojawia się kilkanaście osób.
Jak wygląda aktualna sytuacja z planami we Wrocławiu?
Do tej pory, po sesji Rady Miejskiej w dniu 14 lutego br., mamy uchwalone około 34,9% pokrycia miasta i 201 planów. Zwykle uchwalaliśmy około 30 planów rocznie, ale w tym roku będzie ich więcej, ponieważ zakończymy procedurę tworzenia bardzo dużych planów – nad niektórymi z nich pracowaliśmy prawie od 2 lat. Są wśród nich te, które obejmują olbrzymie powierzchnie pokrywające jednorazowo nawet 2 czy 1% miasta. To bardzo dużo. Te 40 planów, które chcemy oddać w tym roku, obejmie około 3 tysięcy hektarów, czyli 10% powierzchni miasta. Chcielibyśmy w bieżącym roku przekroczyć 40%, a do końca tej kadencji 55% pokrycia miasta. Już przekroczenie 50% spowoduje, iż plany winny być dostępne na wniosek inwestora „od ręki”.