Domy z gliny ulepione - strona 2
Czy habitaty z gliny mają szanse stać się popularne w Polsce?
Przeprowadzaliśmy kiedyś takie badania dotyczące archetypu domu dla Polaka i okazało się, że około 80 proc. ankietowanych, marzy o domu jednorodzinnym, wolnostojącym, odgrodzonym od sąsiadów. Jeżeli rozmawiam o tym z moimi doktorantami i oni przedstawiają modele zamieszkania w których żyli, bardzo często pojawia się taki scenariusz: nieszczęściem ich życia było to, że z grupy, gdzie wzrastali wśród dzieci, na wspólnym podwórku, zostali wyrwani do domu, który wybudowali sobie rodzice. Taki model prowadzi do dezintegracji społeczności zamieszkałej na pewnym terytorium. My chcemy pokazać, że można mieszkać inaczej.
Moim zdaniem warto wziąć przykład ze Skandynawów, którzy robią dokładnie odwrotnie i mają spore doświadczenie w budowaniu społeczności, ponieważ walczą o to, żeby na każdym mniejszym lub większym osiedlu, czy zespole mieszkaniowym było miejsce, taki dom wspólnotowy, gdzie wszyscy będą mogli się spotykać, robić coś wspólnie z sąsiadami. Ich model jest zupełnie odwrotny od naszego, tam ludzie dążą do tego, żeby mieszkać w pewnych zespołach mieszkaniowych, szeregowcach, w grupach, w zabudowie atrialnej, która dawałaby im poczucie przyjaźni do sąsiadów, tworzyła społeczność lokalną, a jednocześnie gwarantowała prywatność. Według psychologów i socjologów, zajmujących się tematem habitatu, może on się wtedy rozwijać i nie ma w nim patologii, jeżeli społeczność nie przekracza od 3 do 150 rodzin. Zauważono, że jeżeli ta wielkość zespołu mieszkaniowego przekracza 150 rodzin, to wcześniej czy później pojawią się patologie.
Jak ma wyglądać gliniany habitat pod Sobótką?
W Przezdrowicach, to jest mała wieś, położona 2 km od Sobótki, planujemy 15 domów ustawionych w dwóch półkolach obok siebie, w układzie szeregowo-grupowym, z widokiem na górę Ślężę. Będą to niskie budynki, niektóre parterowe, niektóre piętrowe. Ja zaprojektuję tylko ściany i dach, a wewnątrz każdy będzie mógł urządzić się jak chce. Czy ktoś będzie chciał mieć gliniane piece, czy świetlik w dachu, czy zrezygnuje ze ścianek działowych, to wszystko będzie zależało od indywidualnych wyborów. Osiedle będzie miało swoje charakterystyczne cechy związane z genius loci naszego klimatu. Domy będą przykryte spadzistym, drewnianym dachem i on będzie tak jak kapelusz nałożony na głowę człowieka , który osłania przed deszczem. Ściany szczytowe zostaną obłożone kamieniem, planujemy duże drewniane okna.
Jak duże będą to domy?
Od 80 do 130 m kw, żadnych wielkich rezydencji. Oczywiście każdy będzie miał w swoim domku takie wewnętrzne podwórko, takie atrium, nieosłonięte dachem, natomiast pozostałą część wokół domu będzie wspólna, wspólne łąki, wspólne kwiaty, wspólne spotkania, zabawy, wypoczynek. Domy zostaną tak zaprojektowane, żeby był wyraźny podział na strefę prywatną, własne zamknięte podwóreczko, i strefę wspólną, czyli wszystko co na zewnątrz. Osiedle powstanie przy drodze i zobaczy je każdy, kto będzie tamtędy przejeżdżał, bo na tym nam przecież zależy, żeby można było tam przyjechać, zobaczyć, dotknąć ścian i przekonać się, że można tak mieszkać. Ten teren pod Sobótka znaleźliśmy wspólnie z dziennikarzem Waldemarem Borkiem, który jest współtwórcą całego pomysłu. Okolica wygląda tak, jakby to było jakieś miejsce w Grecji, ponieważ jest stosunkowo mało drzew, dookoła rosną różne krzewy, są wzgórza a reszta to nieużytki. Działka leży trochę na uboczu, bo gdyby to było w samej wsi, to mielibyśmy te wszystkie podłączenia, a tak to będziemy mogli eksperymentować również z ogrzewaniem, wykorzystaniem energii słonecznej, myślimy również o wiatraku i innych tego typu rozwiązaniach.
Czy to nie będzie uciążliwe dla mieszkańców, że ciągle ktoś ogląda te domy?
Ja już przeżyłem takie doświadczenie. W 1967 roku zaprojektowałem i zbudowałem pierwszy w Polsce zespół domów atrialnych przy Akacjowej we Wrocławiu, gdzie zresztą mieszkam do tej pory. Przez pierwsze dwa lata przyjeżdżały do mnie autokary z całej Polski, żeby obejrzeć, jak wygląda dom atrialny. Pierwsza reakcja była zazwyczaj taka: jak to w środku małe podwórko, przecież to zimno, śnieg pada, nie lepiej to zamknąć, ogrzać, żeby było więcej przestrzeni? Ale ja odpowiadałem, że zamiast mieć duży ogród, narażony na niebezpieczeństwo, ogrodzony, złego psa, to ja mam w środku polanę, własny kawałek nieba, księżyca, gwiazd, słońca. Nie chcę więcej powierzchni, dla mnie ważniejsze jest powietrze i ten skrawek nieba, to, że mogę patrzeć w górę. Oczywiście do tego trzeba mieć przekonanie chcieć tak żyć.