Samorządy chcą wprowadzenia podatku katastralnego
Nikt nie lubi płacić podatków, a wielu próbuje ich unikać. W przypadku nieruchomości ucieczka przed podatkami jest niezwykle trudna, bowiem przedmiotu opodatkowania nie można ukryć w szarej strefie ani wywieźć do raju podatkowego. Dlatego też ten rodzaj opodatkowania jest szczególnie lubiany przez polskie samorządy, które czerpią z nich spore przychody. Jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia i lokalne władze od pewnego już czasu próbują nakłonić rząd do wprowadzenia podatku katastralnego. Dla większości właścicieli nieruchomości sam dźwięk nazwy tego podatku budzi lęk. Czy rzeczywiście jest się czego obawiać?
Podatek katastralny to danina, której wielkość uzależniona jest od wartości katastralnej nieruchomości, a nie – jak w przypadku pozostałych podatków – od jej powierzchni i rodzaju (powierzchnie handlowe są obciążone najbardziej). Jak wiadomo, głównym czynnikiem decydującym o wartości nieruchomości jest jej położenie. Obecny system podatkowy faworyzuje właścicieli nieruchomości zlokalizowanych w centrach miast, bowiem płacą oni taką samą stawkę jak właściciele nieruchomości na znacznie gorszych obszarach i o znacznie niższym standardzie. Na przykład posiadacz luksusowego apartamentu położonego w prestiżowej lokalizacji płaci dokładnie tyle samo za metr kwadratowy co właściciel mieszkania na jednym z blokowisk na obrzeżach. Jednak podatku katastralnego boją się solidarnie wszyscy, bowiem od lat służy on politykom różnych opcji do straszenia społeczeństwa. W związku z tym wszelkie próby wprowadzenia tego rodzaju podatku zawsze kończą się, zanim tak naprawdę się zaczną.
Premier Donald Tusk w ostatnich dniach stanowczo zaprzeczył temu, że rząd rozważa wprowadzenie katastru. Jednak samorządowcy wymyślili sposób, aby skorzystać z zalet, jakie płyną z podatku katastralnego bez jego wprowadzania. Władze lokalne liczą, że uda się przeprowadzić zmiany w obecnych podatkach, tak aby podatek od nieruchomości był w większym stopniu powiązany z wartością nieruchomości. Miasta byłyby podzielone na strefy, w których obowiązywałaby różna stawka obciążenia od metra kwadratowego. Oczywiście im bliżej centrum, tym drożej. Nie byłaby to aż taka nowość, ponieważ już dziś budynki, które są wykorzystywane w prowadzeniu działalności gospodarczej, są obciążone podatkiem od ich wartości.
Jaki byłby wpływ takiego podatku? Koszty jego wprowadzenia spadłyby na właścicieli najlepiej położonych nieruchomości o najwyższym standardzie. Na pewno poprawiłby się wygląd centrów miast, w których często dziś straszą niezagospodarowane odłogi czy też parterowe garaże. Przy obecnym, niskim poziomie podatku od takich nieruchomości (w porównaniu z ich wielką wartością) właściciele nie mają motywacji finansowej do szybkiego zainwestowania na swojej nieruchomości lub sprzedaży jej komuś, kto mógłby ją lepiej zagospodarować. Obecny system sprzyja więc zakupom spekulacyjnym.