Interesuje mnie

Sytuacja na rynku kredytów hipotecznych

O aktualnej sytuacji na rynku kredytowym rozmawiamy z Maciejem Koszelińskim i Tomaszem Pizurem z portalu Hipotekaplus.pl

 

Czy odetchnęli Panowie z ulgą, że 2009 rok jest już za nami?

Ubiegły rok nie okazał się wcale tak zły, jak zakładały to niektóre prognozy i analizy. Oczywiście był to rok, który wiele nauczył całą branżę, przede wszystkim spoglądania z dystansu na sytuację. Z naszej perspektywy był to rok wielu nerwowych ruchów ze strony banków. Niektóre z nich wykonały bardzo ostre cięcia personalne, jednak teraz obserwujemy, że sytuacja się uspokoiła i banki z powrotem starają się odbudować wcześniejszą strukturę.

Czy w porównaniu z poprzednimi okresami zmieniła się w zeszłym roku liczba osób poszukujących kredytu?

Zainteresowanie kredytami hipotecznymi wśród klientów było duże, ale ich możliwości mniejsze. W ubiegłym roku w ofercie banków nie funkcjonował tak szeroko kredyt na 100 proc. wartości nieruchomości, a wiele osób chciało uzyskać pełne finansowanie. Jeżeli nie zgromadziły one wymaganego przez bank wkładu własnego, musiały zrezygnować z kredytu.
Był to czas bardziej banku niż klienta. Klienci musieli się decydować na wyższe marże, dodatkowe zabezpieczenia dla banków, a sukcesem okazywało się już samo uzyskanie kredytu. Oczywiście nadal są klienci wymagający, którzy mają wiele atutów sprawiających, że bank stara się o nich.

Czy widoczne od kilku miesięcy otwieranie się banków na klienta jest tylko medialne czy prawdziwe?

Od połowy ubiegłego roku niektóre banki zaczęły liberalizować politykę finansową i odwilż faktycznie nastąpiła, choć czasami wyglądało to bardziej jak badanie sytuacji. Generalnie, z miesiąca na miesiąc da się odczuć coraz lepszy nastrój w bankach i coraz większą chęć udzielania kredytów.

Czy zauważyli Panowie, że banki mniej przychylnie patrzyły na osoby chcące wziąć kredyt na inwestycję, której budowa dopiero się rozpoczyna?

Dawniej było tak, że można było sprzedać tak zwaną „dziurę w ziemi”. W roku 2009 duża część banków absolutnie nie chciała finansować inwestycji będących w początkowej fazie budowy. W najgorszym wypadku musiał to być stan surowy zamknięty, a najlepiej, gdyby inwestycja już była odebrana. Banki zaczęły też selekcjonować deweloperów i dokładniej sprawdzać ich sytuację finansową. Ci, których darzyły mniejszym zaufaniem, byli pod tym względem ograniczani. Mówiąc wprost: wniosek mógł zostać odrzucony z tego powodu, że bank nie chciał finansować zakupu mieszkania w inwestycji konkretnego dewelopera.

Podobne artykuły